top of page

Historia mojego porodu..

Agata Szostak

Zaktualizowano: 8 lut

Nawet najlepszy poród może nieoczekiwanie zakończyć się cięciem cesarskim - jak to było w moim przypadku? 

Przycupnijcie, jeśli chcecie! 



Ciało przygotowywało się do porodu powoli i naturalnie: skurcze przepowiadające dość bolesne, choć nieregularne zaczęłam mieć przed świętami! Cały czas gdy je odczuwałam ćwiczyłam oddech i inne techniki łagodzenia bólu porodowego. 


 3 stycznia - zaczął odchodzić czop śluzowy. Ciało zebrało też więcej wody ale nadal czułam się świetnie i mogłam być aktywna ❤️ 


5 stycznia rano - skurcze nasiliły się i stały się regularne ale co 20 minut.. popołudniu co 10 🙈 cały ten dzień byłam w kontakcie z położną bo zastanawiałam się czy to już poród? Ból był w skali od 1 do 10 na 3. 

Wieczorem położna poleciła pojechać do szpitala aby zrobić kontrolnie KTG i sprawdzić czy faktycznie szyjka się rozwiera, czy to tylko zwiastuny. 


W szpitalu skurcze nieco wyciszyły się a po badaniu okazało się że owszem coś tam się dzieje ale póki co mamy 1cm 🙈 dostaję wybór czy zostać w szpitalu w oczekiwaniu na rozpoczęcie aktywnej akcji, czy wracać do domu. Oczywiście, że wolałam wrócić do domu i wspólnie z partnerem wyczekiwać na dalszy rozwój wydarzeń! Lekarz, który mnie badał uśmiechnął się i powiedział do zobaczenia za kilka dni. 


Wróciłam do domu, położyłam się do łóżka zadowolona ze już za kilka dni przywitam synka. I co? Nie zasnęłam ani na moment. Skurcz..za 5 minut kolejny. Po kilku takich poszłam powoli pod prysznic by sprawdzić, czy się wyciszą. Ciepła woda złagodziła ból i skurcze znów co 10 minut. Zaczęłam myśleć, że to chyba już to i powoli przygotowałam sobie moją porodową playlistę, świeczki, piłkę i wszystkie inne mniej lub bardziej oczywiste porodowe wspomagacze. Od godziny 23 skurcze nasilały się i słabły. Moje ciało dobrze sobie z nimi radziło. Ból był silny ale bardzo pomagały pozycje głębokiego przysiadu i przykładanie dłoni do ciepłego kaloryfera. 

Mąż był nieocenionym wsparciem. Wykonywał masaż kości krzyżowej oraz uciski, które wspaniale zmniejszały ból. Co chwilę pytał, czy to już.. czy jedziemy do szpitala ale ja czułam, że jeszcze mamy czas… nie chce znów jechać i wracać z powrotem🙈

Do godziny 4 dałam radę w domu, ale kilka silnych skurczy co 4 minuty zasugerowały mi że już pora się zbierać.

Jedziemy! Ciemna noc i lekki opad śniegu 6 stycznia pomyślałam sobie że to świetny klimat na poród ❤️

Na izbie przyjęć spotkałam tego samego lekarza ze słowami „to znowu ja” i nadzieją że tym razem już zostanę🙈

Tak! Mamy 3 centymetry, dzidziuś też ułożony już niżej więc mamy to ;) 


Na sali porodowej dalej pozostałam w pozycjach aktywnych gdyż 30 minut zapisu KTG dał mi znać, że leżenie to nie pozycja do rodzenia! A na pewno nie dla mnie. 

Poród postępuje powoli, skurcze nasilają się, ale daje radę! 

Położna proponuje mi znieczulenie, którego w pierwszej kolejności odmawiam jednak po zapewnieniu, że mamy do dyspozycji bezprzewodowe KTG które zapewni mi bycie aktywną oraz z czystej ciekawości aby móc później w gabinecie podzielić się doświadczeniem decyduje się na nie. 


Ból zmniejszył się po założeniu znieczulenia ale pech chciał, że mimo dobrze przeprowadzonej procedury u mnie lek zadziałał bardziej na jedną stronę miednicy, co spowodowało, że po tej drugiej subiektywnie czułam mocniejsze skurcze 🙈 zdarza się! 


Chwila czekania aż anestezjolog sprawdzi, czy wszystko w porządku z cewnikiem od znieczulenia, badanie położnej która z uśmiechem na twarzy informuje, że mamy 8 centymetrów i główkę nisko❤️. 


Wszystko idzie dobrze ! No może poza tym, że prawa strona boli trzy razy bardziej niż lewa 🙈. Nikt nie mówił że będzie idealnie!


Już miałam z powrotem wstawać, by zacząć szukać dobrej pozycji na końcówkę porodu i w tym samym momencie zapis KTG pokazuje mocny spadek tętna u synka… czas dla mnie się zatrzymuje i wzbiera fala stresu. Szybka reakcja położnej o próbie przesunięcia główki wyżej przynosi efekt powrotu tętna jednak lekarze podejmują decyzję o nagłym cięciu cesarskim z obawy o pępowinę lub łożysko. 


W ciągu 5 minut (które były najdłuższymi w moim życiu) z ogromną obawą o zdrowie dziecka zostałam szybko przygotowana i przewieziona na salę operacyjną. Personel wykazywał się niesamowitym opanowaniem, choć działał bardzo szybko. Znieczulenie ogólnie uniemożliwiło mi kontakt z dzieckiem jeszcze na sali, jednak za ścianą mąż czekał już na moment, kiedy będzie mógł przytulić Tymka. 


Udało się!! Dzięki wspaniałej reakcji lekarzy i położnych synek od razu po urodzeniu dostał maksymalną punktację w skali Apgar, więc i mąż mógł od razu wziąć go na ręce. 


Podczas cięcia wyjaśniła się sprawa tętna- konflikt pępowinowy. Schodzącą główką ucisnęła na pępowinę co sprawiło, że tlen przestał przez moment krążyć. Na szczęście czas ten okazał się na tyle krótki że obyło się bez powikłań. Ja zaraz po wybudzeniu dostaje informację że synek jest zdrowy, telefon ze zdjęciami męża z Tymkiem oraz ciepłe słowa od położnych, że wszystko będzie dobrze.


Tymi słowami zakończył się w mojej głowie czas porodu i zaczął połóg - kolejny wymagający okres ;) 


Czy ktokolwiek zaplanowałby taki obrót wydarzeń? Nie! Czy wolałabym urodzić siłami natury? Oczywiście!! Są jednak sytuacje na które nie mamy wpływu, a liczy się to, co tu i teraz czyli zdrowie dziecka i mamy. Doceniajmy to, że mamy możliwość zadziałać w takich sytuacjach i zapewnić kobietom dobrą opiekę. Wybierajmy miejsce do porodu świadomie. Takie, w którym pracują ludzie, którym w pełni zaufamy.


Regeneracja po 30 godzinach skurczy porodowych a następnie cięciu cesarskim to wyzwanie, o czym na pewno też kiedyś opowiem. 


...teraz jednak krótkie przesłanie dla wszystkich, którzy dotarli do końca, a mają przed sobą poród czy planowany zabieg operacyjny. 


Świadomość i edukacja na temat tego co będzie Nas czekać i jak możemy sobie pomóc jest niezwykle istotna! Przygotuj się na wszystkie możliwe scenariusze, ale działaj tak aby ten najlepszy się spełnił ❤️

Mój poród przed większość czasu był spokojny i dobry. Mocna końcówka z przytupem, ale miałam pełną wiedzę na temat tego, że każdy naturalny poród czasami zostaje rozwiązany inaczej. Synek urodzony w święto Trzech Króli - urodził się po cesarsku. Całkiem niezły początek przygody na ziemi mimo wszystko😍,


Niepotrzebnie czasem rozmyślamy co by było gdyby…jeśli coś nie wyjdzie tak jak w planach - w danym momencie i tamtej sytuacji na pewno podjęte zostały najlepsze decyzje! Czy miałam myśli pod tytułem „a gdybym zrobiła coś inaczej to udałoby się naturalnie?” Przez chwilkę tak. Na szczęście racjonalne myślenie szybko wybiło mi z głowy gdybanie i skupiłam się na tym, że tulę w ramionach swój największy skarb. 



Dobrego dnia i do zobaczenia w gabinecie na przygotowaniu do porodu! 

Czy warto? Teraz z pełnym przekonaniem i głośniej niż zwykle będę mówić że TAK.

 
 
 

Comments


©2022 by Femme Fizjoterapia Kobiet Agata Honkisz

bottom of page